Melodramat filmowy to gatunek wysoce skonwencjalizowany i z tego punktu widzenia
List w butelce Luisa Mandoki jest najbardziej melodramatycznym melodramatem, jaki tylko
można sobie wyobrazić. Struktura gatunkowa powtarza się w każdym porządnym
melodramacie, ma charakter stały i niezmienny, co ciekawe, nigdy się nie nudzi, gdyż
za każdym razem kolejny narrator zawiesza na niej historię „inną taką samą”: pociągającą
nowym układem fabularnym, ale przestrzegającą reguł gatunkowych i spełniającą
oczekiwania widzów, czyli dającą im przyjemność panowania nad fikcyjnym światem
opowiadania.
Teresa Osborne znajduje na plaży butelkę z listem w środku. Napisał go Garrett do swej
zmarłej żony, Catherine. W stechnicyzowanym systemie światowej komunikacji, tak szybko
i bezbłędnie przenoszącym informacje, list Garretta jest symbolem zupełnej aberracji:
zamknięty w butelce, pozbawiony adresu dryfuje po morzu, niosąc informacje niezwykle
ważne dla jego autora. Teresa Osborne jest rozwódką, mąż przestał ją kochać, zostawił
po kilku latach małżeństwa poranioną i nieszczęśliwą, sfrustrowaną i niepogodzoną z losem
kobiety niechcianej i niepotrzebnej. Nic więc dziwnego, że Teresa rozpoczyna poszukiwania
Garretta kierowana skomplikowanymi motywacjami, w których mieści się i ciekawość,
i zazdrość, i chęć zajęcia miejsca Catherine, i pragnienie zdobycia miłości jej męża. Teresa
i Garrett spotykają się, poznają, zawiązuje się między nimi miłość i nawet przez pewien czas
wydaje się, że Catherine może być zapomniana, że wierność wobec niej przestanie Garretta
obowiązywać. Rodzi się nadzieja na „happy end”. Ale, jak wiadomo, w melodramacie mogą
być dwa zakończenia: szczęśliwe i nieszczęśliwe. „Happy end” z pewnością krzepiłby
widzów, dawał nadzieję na odrodzenie w nowym związku i przekonywał o łatwym
zwycięstwie uczuć pozytywnych nad destrukcyjnymi. Jednak narrator filmu wybrał to drugie
zakończenie, nieszczęśliwe – niechętnie stosowane w filmach hollywoodzkich, bo sprzeczne
z optymistyczną wizją świata lansowaną w nich z uporem przez niemal dziewięćdziesiąt lat
istnienia „fabryki snów”. „Unhappy ending” Listu w butelce zwraca uwagę na perwersyjność
działań Teresy, która – zazdroszcząc zmarłej – próbuje zabrać jej miłość i wierność męża,
na neurotyczne skłonności Garretta, który nie potrafi zapomnieć Catherine i wypowiedzieć
uzależniającej go od niej lojalności.
Kategorie „film dla kobiet” i „film dla mężczyzn” ciągle z wielkim trudem przebijają
się do świadomości widzów i krytyków. Ale może inaczej: „film dla mężczyzn” jest
obojętnym emocjonalnie określeniem dzieł ekranowych, w których się goni, strzela i zabija.
„Film dla kobiet” – jak prasa dla kobiet – ciągle oznacza degradujące dzieła, w których się
kocha, plotkuje i zmyśla. W 1921 roku, po premierze „Szejka” z Rudolfem Valentino,
szefowie Hollywoodu zrozumieli nagle, że widzowie kobiety mogą stanowić osobną, ważną
grupę ekonomiczną, która będzie masowo przychodzić do kin, często wiele razy na ten sam
film, pod warunkiem, że dostanie to, czego pragnie: opowieść o miłości, nastrojowy klimat
i niezwykłego mężczyznę. „List w butelce” zaspokaja wszystkie te potrzeby: jest miłość, jest
nastrój i jest mężczyzna.
Na podstawie: Grażyna Stachówna, Melodramat na wakacje, „Dekada Literacka” 1999, nr 7/8.