aplikacja Matura google play app store

Przykładowe zadania z filozofii

Zadanie: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32

Tekst 3. do zadań 21.-29.

Przeczytaj poniższy tekst i wykonaj polecenia.

Richard Rorty
PRZYGODNOŚĆ, IRONIA, SOLIDARNOŚĆ


To Nietzsche jako pierwszy otwarcie podsunął myśl, byśmy w całości porzucili ideę„poznania prawdy”. Jego określenie prawdy jako „ruchomej armii metafor” sprowadzało się do stwierdzenia, że powinniśmy w całości odrzucić koncepcję „przedstawienia rzeczywistości” za pomocą języka, a tym samym i pomysł odnalezienia jednego kontekstu dla życiorysów wszystkich ludzi. Jego perspektywizm sprowadzał się do twierdzenia, że wszechświat nie ma żadnego listu frachtowego, który można by poznać, żadnej określonej rozciągłości. Miał nadzieję, że gdy uświadomimy sobie, iż „prawdziwy świat” Platona to zwykła bajka, w chwili śmierci ukojenia szukać będziemy nie w tym, że przekroczyliśmy zwierzęcą kondycję, ale w tym, że jesteśmy tego rodzaju gatunkiem śmiertelnego zwierzęcia, które opisując się własnymi słowami, samo siebie stworzyło. Ściślej rzecz biorąc: które poprzez skonstruowanie własnego umysłu stworzyło jedyną godną uwagi część siebie. Stworzyć własny umysł oznacza stworzyć własny język, a nie pozwolić, by granice naszego umysłu wyznaczał język, który zostawiły po sobie inne istoty ludzkie. [...]

Z Nietzscheańskiego punktu widzenia, do tego, by myśleć, poszukiwać, przenicowywać siebie coraz głębiej, popycha nas nie zdziwienie, lecz przymus. Jest to znów Bloomowski „lęk, że odkryjemy, iż jesteśmy tylko kopią lub repliką”. Zdziwienie, z którego jak sądził Arystoteles, wzięła początek filozofia, było zdziwieniem wobec znalezienia się w świecie większym, potężniejszym, szlachetniejszym niż my sami. Obawa, od której zaczynają poeci Blooma, to strach, że dokonamy żywota w takim właśnie świecie, świecie, którego nie stworzyliśmy, świecie odziedziczonym. Bloomowska poetka ma nadzieję, że uda jej się uczynić z przeszłością, to, co przeszłość usiłowała z nią uczynić: sprawić, by sama przeszłość, nie wyłączając tu tych procesów przyczynowych, które na ślepo odcisnęły się na wszystkich jej czynach, nosiła jej znamię. [...] Freud jest tu o tyle ważny, że pomaga nam zaakceptować i wykorzystać owo Nietzscheańskie i Bloomowskie rozumienie tego, co znaczy być w pełni ukształtowaną istotą ludzką. [...] Aby zacząć rozumieć rolę Freuda w naszej kulturze, musimy postrzegać go jako moralistę, który pomógł nam odbóstwić jaźń, doszukując się źródeł sumienia w przygodnościach naszego wychowania.

Spoglądać w ten sposób na Freuda, to widzieć go w kontekście Kanta. Kantowska koncepcja sumienia ubóstwia jaźń. Kiedy, tak jak Kant, porzucimy pogląd, iż punktem, w którym stykamy się z różną od nas mocą, jest naukowa wiedza o nagich faktach, naturalne będzie zrobić to, co uczynił ów filozof: zwrócić się do wewnątrz, by ten punkt styczności odnaleźć w naszej świadomości moralnej – w naszym poszukiwaniu prawości, miast w szukaniu prawdy. Spoczywająca „głęboko w nas” prawość zajmuje u Kanta miejsce znajdującej się „na zewnątrz” prawdy empirycznej. Kant skłonny był zgodzić się, by niebo gwiaździste nad nami stanowiło jedynie symbol prawa moralnego w nas – by było wziętą ze świata fenomenów, dowolną metaforą nieograniczoności, wzniosłości, nieuwarunkowania „ja” moralnego, tej części nas samych, która nie jest fenomenalna, nie jest wytworem czasu i przypadku, nie wynika z naturalnych, czasoprzestrzennych przyczyn. [...]

[Freud] poczucie moralne pozbawia uniwersalności, czyniąc je czymś równie idiosynkratycznym jak poetyckie inwencje. Pozwala nam w ten sposób uznać świadomość moralną za historycznie uwarunkowaną, za taki sam wytwór czasu i przypadku, jakim jest świadomość polityczna czy estetyczna. [...]

Trudno dziś uzmysłowić sobie, jak bardzo Freud zaskoczył wszystkich, kiedy po raz pierwszy opisał sumienie jako ideał ego ustanowiony przez tych, którzy „nie są skłonni rozstać się z narcystyczną doskonałością... dzieciństwa”. Freud nikogo by nie zaskoczył, gdyby poprzestał na ogólnym, abstrakcyjnym, quasi-filozoficznym twierdzeniu, iż głos sumienia to uwewnętrzniony głos rodziców i społeczeństwa. Twierdzenie takie proponował Trazymach w Państwie Platona, a później rozwijali je redukcjoniści w rodzaju Hobbesa. Rzeczą nową u Freuda są szczegółowe opisy czynników, które uczestniczą w formowaniu sumienia, jego wyjaśnienia, dlaczego pewne bardzo konkretne sytuacje i osoby wywołują w nas poczucie winy nie do zniesienia, silny niepokój albo gryzącą wściekłość. [...]

Można podsumować ten wątek, powiadając, że Freud czyni namysł moralny czymś dokładnie tak wspaniale rozczłonkowanym, dokładnie tak szczegółowym i wielopostaciowym jak to, czym zawsze była roztropna kalkulacja. Pomaga w ten sposób znieść różnicę pomiędzy winą moralną a praktyczną niestosownością, zacierając tym samym różnicę między roztropnością i moralnością. Filozofie moralności Platona i Kanta przeciwnie, opierają się na tym rozróżnieniu – podobnie jak „filozofia moralności”, w rozumieniu takim, jakie zazwyczaj przyjmują współcześni filozofowie analityczni. Kant rozszczepił nas na dwie części: jedną zwaną „rozumem”, która jest identyczna u wszystkich i drugą (odczucie zmysłowe i pragnienie), która stanowi dziedzinę ślepych, przygodnych, idiosynkratycznych wrażeń. Natomiast Freud racjonalność traktuje jak mechanizm uzgadniający jedne przygodności z innymi. Lecz jego mechanizacja rozumu nie jest po prostu bardziej abstrakcyjnym filozoficznym redukcjonizmem, bardziej „odwróconym platonizmem”. Miast rozpatrywać racjonalności w ów abstrakcyjny, uproszczony i redukcjonistyczny sposób, w jaki czynią to Hobbes i Hume (sposób, który zachowuje pierwotne dualizmy Platona po to, by je odwrócić), Freud oddaje się ukazywaniu niezwykłej złożoności, subtelności i zmyślności naszych nieświadomych strategii. Umożliwia nam w ten sposób postrzeganie nauki i poezji, geniuszu i psychozy – a co najważniejsze, moralności i roztropności – nie jako wytworów odrębnych władz, lecz jako odmiennych sposobów przystosowania.

Tak więc Freud pomaga nam wziąć poważnie pod uwagę możliwość, że nie istnieje żadna ośrodkowa władza, żadna usytuowana w centrum jaźń, zwana „rozumem” – a tym samym poważnie podejść do pragmatyzmu i perspektywizmu Nietzschego. [...]

Dla Platońskiej i Kantowskiej idei racjonalności kluczowy jest pogląd, iż aby być moralnym, należy poszczególne działania podporządkować zasadom ogólnym. Freud wskazuje, że powinniśmy wrócić do tego, co partykularne – że winniśmy zwracać uwagę na podobieństwa i różnice pomiędzy poszczególnymi sytuacjami i możliwościami a poszczególnymi działaniami i zdarzeniami z przyszłości. Sądzi on, że dopiero wówczas, gdy wychwycimy pewne kluczowe idiosynkratyczne przygodności naszej przeszłości, będziemy w stanie uczynić z siebie kogoś wartościowego, stworzyć teraźniejsze osobowości, które będą mogły budzić w nas szacunek. Freud nauczył nas interpretować to, co robimy bądź zamierzamy zrobić, w kategoriach, na przykład, naszego przeszłego stosunku do określonych autorytetów albo w kategoriach konstelacji zachowań, jakie nam narzucono w dzieciństwie. Nakłaniał nas, byśmy sławili siebie, snując idiosynkratyczne narracje – historie choroby, można by rzec – o naszych sukcesach w stwarzaniu samych siebie, o naszej zdolności wyzwolenia się z idiosynkratycznej przeszłości. Proponował, abyśmy ganili siebie nie za niemożliwość sprostania uniwersalnym normom, lecz za niepowodzenie w wyzwalaniu się z owej przeszłości.

Richard Rorty, Przygodność, ironia, solidarność, tłum. W. J. Popowski, Warszawa 2009.
Zadanie 22. (0–2)
Opisz dwa typy skonfrontowanych ze sobą przez Rorty’ego motywacji, które skłaniają ludzi do filozofowania.

.........................
.........................
Poprzednia strona Następna strona

źródło: CKE
Polityka Prywatności