Elementarna konstatacja – stwierdzenie, iż kultura stanowi źródło samowiedzy
społeczeństwa jest wręcz naiwnie oczywista; problem zaczyna się w momencie, gdy
dostrzeżemy jej odwrotną stronę, a mianowicie fakt, że przyczyną schorzeń naszej
współczesnej kultury jest „brak zasadniczej diagnozy cywilizacyjno-kulturalnej”. Jaki
bowiem składnik kultury powołany jest do stawiania takiej diagnozy? Właśnie literatura.
Przede wszystkim literatura. To ona najbardziej jest zdolna do przedstawienia – a więc
rozpoznania, analizy – naszego świata. I stąd jej szczególne obowiązki.
Toteż te generalne stwierdzenia stają się podstawą dla równie generalnej krytyki
obecnej sytuacji w literaturze. Oto – powiadają Kornhauser i Zagajewski16 – literatura
odwróciła się dziś plecami do tych zadań, których spełnianie jest nie tylko jej obowiązkiem,
ale i naturalną skłonnością. Odmówiła spełniania funkcji poznawczej. Odrzuciła realizm. [...]
Istnieje pewna rzeczywistość [...]; jedyne, co można z nią uczynić, to „odnaleźć się
w niej”, uznać ją za swoją, aby móc przystąpić do jej aktywnego przekształcania.
Przekształcanie to – przez literaturę, przez słowo – możliwe jest zaś tylko wtedy, kiedy
rzeczywistość zostanie rozpoznana i opisana. Dopiero wtedy – zdaniem autorów Świata nie
przedstawionego – można wprowadzić w nią wartości: kolejność odwrotna zawsze grozi
dogmatyzmem. [...]
Sprawa pierwsza. Czy istotnie „najpierw opisać”, a dopiero później „wprowadzać
wartości”? Czy ta kolejność jest w ogóle możliwa i sensowna? Choć jestem przekonany, że –
wbrew wszelkim ideologiom – istnieje coś takiego, jak prawda obiektywna, jestem równie
pewien, że mówi się tę prawdę zawsze w imieniu pewnych wartości (choćby nawet
niewykładanych wprost). [...] Jeśli tak sprawę rozumieć, trochę chybione wydadzą się
wszelkie ataki na „czysty estetyzm” w literaturze, na rzekomą rezygnację ze stawiania pytań
etycznych.
Wiąże się z tym druga wątpliwość. [...] Chodzi o sławny postulat „mówienia wprost”.
To sugestywne żądanie od początku zabarwione było pewną dwuznacznością. [...] Czy
w ogóle można w literaturze „mówić wprost”? Jeśli opozycją tego mówienia jest mowa
lawirancka, zafałszowana, wymijająca istotne problemy – wtedy oczywiście można „mówić
wprost” (a przynajmniej próbować). Jeśli natomiast opozycją jest mówienie literackie, język
poetycki, ze swojej natury będący „mówieniem nie wprost” – pytanie staje się
bezprzedmiotowe. [...]
Czy literatura ma przedstawiać czytelnikowi jednoznacznie prawdziwy obraz świata,
czy raczej kształcić jego świadomość i wyrabiać w nim umiejętność samodzielnego tworzenia
owego obrazu? Czy bardziej jest dziś potrzebna literatura odpowiedzi, czy literatura pytań?
Oto płaszczyzna sporu.
Źródło: Stanisław Barańczak, Etyka i poetyka, Kraków 2009, s. 287–295.