Jako naród jesteśmy ponoć szczerzy i prostolinijni. Tymczasem krajobraz polskich
miast, miasteczek, przedmieść, a nawet wsi jest coraz bardziej przesiąknięty nieszczerością,
udawactwem, podszywaniem się pod kogoś, a właściwie pod coś innego. [...] Coraz
liczniejsze są miejsca stworzone na wzór teatralnej scenografii: ważny jest efekt, gdy się
patrzy z pewnej odległości. Oto katalog najczęściej stosowanych chwytów.
Postarzanie. Zjawisko nie jest nowe; przypomnę wszelkie neostyle, po które masowo
sięgano choćby na przełomie XIX i XX wieku. I robiono to niekiedy tak przekonująco, że
wielu turystów odwiedzających dziś Poznań (nie wykluczam, że i część mieszkańców) jest
przekonanych, że historia stojącego w centralnym punkcie miasta zamku ginie w odmętach
odległej przeszłości. Tymczasem naprawdę liczy ona sobie nieco ponad sto lat. [...]
Co dziś postarzamy najchętniej? Na pewno kościoły. Wynika to z przekonania,
że stare mury (choćby pozorowane) lepiej sprzyjają kontaktowi z Bogiem, niż nowoczesne
formy architektoniczne. [...] Chętnie podrabiamy też szlachetczyznę. Całkiem nieźle
i wiarygodnie wypada to w kameralnej wersji kulinarnej, czyli wyrastających jak grzyby po
deszczu przydrożnych karczmach, zajazdach, austeriach. Pełnych drewna, krytych słomą,
niekiedy osmalonych dymem z komina. Słabiej udaje nam się postarzanie prywatnych
domów, które z kolei mają udawać szlacheckie dworki. Z sarmackiej tradycji budowlanej
przejęliśmy jedynie miłość do kolumn od strony ganku i niezrozumiałe przekonanie, że ich
uzupełnieniem powinno być jak najwięcej elementów dekoracyjnych. To właściwie nie
naśladowanie, nie twórcze przetworzenie, a nawet nie pastisz. To raczej żałosna karykatura.
Odmładzanie. W pejzażu polskich miast, miasteczek i wsi najczęściej spotykamy się
z [...] formami estetycznego liftingu architektury. [...] Nieudanymi. [...] Odmładzanie
bloków z wielkiej płyty, ich masowe docieplanie styropianem zawsze stanowi pokusę do
folgowania ukrytym ambicjom malarskim prezesów spółdzielni mieszkaniowych. [...]
Niestety, u nas, zamiast precyzyjnej kuracji skalpelem, nakłada się dużo szminki, pudru
i różu. [...]
Fasadowość. Trop tego rodzaju wizualnych oszustw prowadzi nas najczęściej w obręb
rozlicznych Starych Miast. Na ryneczku lśni, aż oczy bolą. Kostka granitowa na placu.
Drzewka w donicach, fikuśne ławeczki i stylizowane uliczne lampy. No i elewacje
w konwencji landrynkowej – czyli każda w innym, śliczniutkim kolorku, zgodnie z osobliwą
wiarą, że tak właśnie jest najbardziej historycznie. Ale wystarczy wejść w dowolną bramę,
przejść się po podwórkach, by nagle cofnąć się do czasów głębokiego PRL-u i stanąć oko
w oko z brudem, szarością, odpadającymi tynkami, biedagarażami i przybudówkami. [...]
Skąd się bierze ta masowa nieszczerość polskiej architektury ostatnich dziesięcioleci?
W dużym stopniu to nadal efekt odreagowywania po peerelowskim modernizmie: szarym,
choć niczego nieudającym. [...] Architektura zaczęła walczyć o klienta metodami przejętymi
z reklamy: zmyłką, budzeniem fascynacji i prymitywnych emocji, mglistą obietnicą.
Źródło: Piotr Sarzyński, Budy ułudy, [w:] „Polityka” nr 30, z dnia 27.04.2013 r.