Nazwisko poety zobaczone w rozpisce repertuaru kin budzi skojarzenia jednoznaczne:
ani chybi kolejna sfilmowana biografia. Zrobienie filmu o samej poezji to wyższa szkoła jazdy,
choć przecież znaleźli się śmiałkowie, którym udało się przełożyć materię poetycką na równie
sugestywne obrazy. Przywołajmy tu chociażby [...] Pożegnanie z Marią Filipa Zylbera
i Wojaczka Lecha Majewskiego.
Filmu Baczyński Kordiana Piwowarskiego nie ma sensu porównywać ze wspomnianymi
tytułami, bo należy on do zupełnie innej kategorii wagowej. Przede wszystkim nie mamy do
czynienia z filmem fabularnym, ale fabularyzowanym dokumentem, formatem bardziej
telewizyjnym niż przeznaczonym do kin. Projektuje też zupełnie innego widza: doskonale
sprawdzi się jako pomoc naukowa na lekcjach języka polskiego.
Piszę „pomoc naukowa” bez zgryźliwości. Zaliczając Baczyńskiego do kategorii
użytkowej, należy docenić wysiłek twórców, którzy zrobili wiele, by ożywić literacki
i patriotyczny pomnik, a tym samym przybliżyć poetę jego dzisiejszym równolatkom. [...]
W filmie wczoraj i dziś spotykają się ze sobą również poprzez koncepcję narracyjną. Ilustrowaną
archiwaliami opowieść zza kadru prowadzą ostatni żyjący uczestnicy powstania warszawskiego,
Witold Sławski i Jadwiga Klichowska, a całość wzbogacają inscenizowane przebitki z czasów
wojny: Baczyński wyciągający w swoim mieszkaniu broń spod podłogi i konwersujący w gronie
literackich tuzów (Wyka, Iwaszkiewicz, Andrzejewski, Gajcy), Baczyński w scenach
z ukochaną Basią i w momentach najbardziej dramatycznych, kiedy widzimy, jak jasnowłosy
poeta o wątłym zdrowiu przemienia się w żołnierza, choć nigdy przecież do końca się nim nie
stanie.
Trafioną decyzją okazało się obsadzenie w roli tytułowej Mateusza Kościukiewicza,
aktora bardzo współczesnego [...]. Choć tym razem do zagrania ma niewiele, Kościukiewicz
swoją fizycznością i wewnętrznym skupieniem znakomicie ucieleśnia literacką legendę. To
on staje się łącznikiem między Kolumbami a młodymi ludźmi, którzy w 90. rocznicę urodzin
poety spotykają się na poświęconym mu wieczorze slamu, by prowadzić ze sobą pojedynek na
wiersze. W taki właśnie sposób Piwowarski wprowadza do filmu poezję Baczyńskiego.
W czarno-białych ujęciach z warszawskiego klubu „Sen Pszczoły” jedni recytują, inni
śpiewają, jedni lepiej, inni gorzej – te amatorskie interpretacje mają jednak przewagę nad
zawodowym wykonaniem: są po prostu autentyczne (również sam Kościukiewicz czyta wiersze
w taki sposób, jakby chciał osiągnąć efekt „bez aktorskiego szlifu”). [...]
Widz, który z racji wieku czy literackiego obycia nie należy do bezpośredniego targetu
Baczyńskiego, może podczas projekcji mieć do twórcy pretensje, że mimo wszystkich
uatrakcyjnień i uwspółcześnień potraktował biografię i dzieło poety jak uczniowski bryk.
Weźmy choćby scenę wesela, podczas której zza kadru pada zdanie: Baczyński miał olbrzymie
poczucie humoru. I na tej konstatacji film w zasadzie poprzestaje, nie próbując ani poetyckim
wersem, ani obrazem, ani stosowną anegdotą tę rewelację ciekawie uzasadnić.
Wiele podobnych stwierdzeń zatrzymuje się w filmie na poziomie deklaracji,
pozostawiając niedosyt u tych, którzy chcieliby wyjść z podręcznikowej konwencji, zanurzyć
się głębiej w wyobraźni poetyckiej twórcy Ars poetica i poczuć na własnej skórze moc
wiersza.
Źródło: Anita Piotrowska, Zbliżyć się do legendy, [w:] „Tygodnik Powszechny”, nr 12, 24 marca 2013 r.