Książka to słowo. Myśli i idee zdają się nieporównywalnie ważniejsze niż materialny
nośnik, na jakim je utrwalamy. W dodatku w czasach, gdy książki wydawane są niechlujnie
i masowo, do wyglądu czy sposobu opraw przestaliśmy przywiązywać większą wagę.
W przeszłości skórzane okładki bogato dekorowano tłoczeniami z użyciem srebra, złota,
szylkretu (masy rogowej otrzymywanej z pancerzy żółwi) czy szlachetnych kamieni i bywały
cenniejsze niż treść, przynajmniej pod względem materialnym.
Podczas gdy teksty starych ksiąg to domena literaturoznawców i historyków,
oprawami zajmują się tegumentolodzy [...], dla których książka to nie tylko jeden
z najwspanialszych, ale i najpiękniejszych wytworów ludzkiego geniuszu. – W polskich
zbiorach dominują księgi religijne, których treść jest znana i powtarzalna. Nas bardziej
interesuje nośnik tekstu i jego forma – gatunek ręcznego pisma lub czcionki, iluminatorska
bądź graficzna dekoracja kart, tudzież zapiski i znaki własnościowe – tłumaczy historyk
sztuki i bibliolog dr Arkadiusz Wagner [...]. A Ewa Chlebus, konserwatorka [...], dodaje:
– Oprawa indywidualizowała książkę, często mówiąc więcej o jej posiadaczu niż treść. To
samo wydanie miało różne oprawy, na których styl wpływał nabywca woluminu, a na jakość
wykonania – kunszt introligatora.
Dzisiejsza forma książki ma ok. 2 tys. lat. Zanim na początku naszej ery pojawiły się
wykonane ze zszytych kart i oprawione w grubą okładkę kodeksy, jako księgi służyły gliniane
lub kościane tabliczki oraz papirusowe i pergaminowe zwoje. Dopiero w III w. w Egipcie
łatwiejsze w czytaniu kodeksy zaczęły wypierać zwoje.
Mistrzami introligatorstwa byli wówczas koptyjscy mnisi. To oni stworzyli wzór
pięknej karty, zachowującej proporcje między tekstem a marginesami. – Fenomenem dawnej
książki było, że mimo wysokiej ceny pergaminu, a potem papieru, nie upychano tekstu na
stronie, dążąc do jej wizualnej harmonii. Z czasem szerokie marginesy wykorzystywano do
iluminatorskiej dekoracji lub notatek. Dopiero w XIX w. masowa produkcja książek sprawiła,
że marginesy stały się węższe, co nie tylko źle wygląda, ale i utrudnia czytanie – ubolewa
dr Wagner.
W 2006 r. na koptyjskie księgi z VII i VIII w. natrafili polscy archeolodzy w eremie
koło Luksoru. Oprawy dwóch z nich wykonano ze starej makulatury papirusowej i obleczono
skórą, trzecia księga przypominała teczkę – luźne pergaminowe strony włożono między deski
z otworami, przez które przechodziły sznurki. Tomasz Górecki z Muzeum Narodowego
w Warszawie twierdzi, że zamieszkujący erem mnich mógł parać się wyrobem ksiąg, o czym
świadczą złożone w kostkę płachty skór, jakby przeznaczone na oprawy, czy stare papirusy
być może służące jako makulatura do ich wyklejania. Kunsztu introligatora-eremity dowodzi
dekoracja opraw. Górecki zauważył, że niektóre wzory są identyczne jak te z koptyjskiej
ceramiki, co może pomóc w datowaniu manuskryptów. Dotychczas tego nie zauważono, bo
bibliolodzy nie miewają w rękach ceramiki, a archeolodzy nie badają ksiąg. [...]
Dziś, gdy coraz więcej osób wybiera poręczne (i pojemne) czytniki elektroniczne,
jakość oprawy staje się drugorzędna. Upadek sztuki introligatorskiej nie musi jednak od razu
oznaczać końca tradycyjnej książki. Nadal jest bowiem sporo wielbicieli papieru, którzy
doceniają piękno okładki czy rycin. Poza tym wielu tych, którzy mają smartfona, iPada czy
Kindle’a, chętnie sięga po starą dobrą książkę – dla zapachu zadrukowanego papieru, szelestu
przekładanych kart czy przyjemnego ciężaru woluminu.
Źródło: Agnieszka Krzemińska, Słów oprawy, „Polityka”, nr 32, z dnia 6.08.2014 r., s. 60–62.